Hinduski jogin Prahlad Jani dowiódł, że można żyć bez jedzenia i picia.
Obecnie trwa analiza DNA jogina, a także badania nad funkcjonowaniem jego hormonów i enzymów. Naukowcy mają nadzieję, iż poznanie molekularnych mechanizmów umożliwiających joginowi przetrwanie bez jedzenia i picia pozwoli lepiej szkolić żołnierzy i astronautów, a także ułatwi pomoc ofiarom katastrof naturalnych, które przez wiele dni czekają pod gruzami na ratunek.
Prahlad Jani, niesamowity jogin, który twierdzi, że nie jadł i nie pił przez ostatnie 70 lat, przeszedł właśnie cały szereg badań i testów w specjalistycznej klinice w Indiach. Ku wielkiemu zaskoczeniu naukowców, wszystkie eksperymenty zakończyły się pomyślnie dla hinduskiego mędrca, który dowiódł prawdziwości swoich słów. Przypomnijmy, 82-letni jogin twierdził, że przeżył 70 lat swojego życia żywiąc się tylko "boskim nektarem", który podawała mu "tajemnicza bogini".
Naukowcy z India's Defence Institute of Physiology & Allied Science, którzy badali niezwykłego hindusa, przyznają, że nie są w stanie wytłumaczyć jego fenomenu. To zresztą nie pierwszy raz, kiedy poddawano mężczyznę licznym analizom i eksperymentom. Pierwsze testy zostały przeprowadzone jeszcze w roku 2003, a teraz Prahlad wrócił do klinik na jeszcze dokładniejsze badania.
Pomiędzy 28 kwietnia i 6 maja jogin pozostawał pod nadzorem 30 kamer video i całego zespołu hinduskich naukowców, także wojskowych. Podczas całego tego czasu nie zjadł absolutnie niczego, dostawał jedynie czystą wodę do mycia. Badający go lekarze twierdzą, że podczas trwania eksperymentu jogin nie oddawał moczu, ani żadnych innych odpadów. Po zakończonych badaniach Prahlad Jani nie wykazywał osłabienia, przeprowadzone badania pokazały także, że nie jest odwodniony. W jego pęcherzu odnaleziono mocz, po jakimś czasie został on jednak wchłonięty przez organizm. Kiedy naukowcy zakończyli swoje badania, jogin po prostu wstał z łóżka i wrócił do swojej wioski położonej niedaleko Ambaji. Hinduscy naukowcy mają nadzieję, że dane, które udało się zebrać w trakcie obserwacji i badań, pozwolą na określenie na czym polega fenomen jogina. Wojskowi specjaliści wierzą także w to, że zebrana podczas testów wiedza przyda się do opracowania specjalnego programu pozwalającego na przeżycie w trudnych i niesprzyjających warunkach. "Jeśli Jani nie pobiera energii do życia z wody bądź pokarmu, musi ją czerpać z innego źródła, takiego jak np. światło" - mówi dr Sudhir Shah, członek zespołu badaczy.
Nie będzie to łatwe, bo wszyscy naukowcy zajmujący się joginem zgodnie przyznają, że Prahlad Jani jest zupełnie wyjątkowy, a zachowanie jego organizmu jest niezwykle trudne do wytłumaczenia z medycznego punktu widzenia. Wykazujących olbrzymi sceptycyzm naukowców hindus szokował niejednokrotnie. Dla przykładu, podczas testów okazało się, iż biologiczny wiek mózgu tego 82-letniego mężczyzny wynosi 25 lat!
Sam jogin zachowuje niezwykły spokój. Pytany o to, jak możliwe jest życie bez jedzenia i picia, opisuje jedynie swoją podróż do "oświecenia", którą rozpoczął w wieku 7 lat. To wówczas opuścił rodzinny dom i rozpoczął wędrówkę. Jak twierdzi, po pięciu latach objawiła mu się tajemnicza bogini i przekazała mu w darze wyjątkowe zdolności. Od tego czasu karmi się tylko nektarem, który podaje mu owa tajemnicza boska istota.
Li Czing Yun - najstarszy człowiek w historii.
Mistrz chińskiej tajemnej wiedzy Nei-Kung`u o imieniu Li Ching-Yuen żył 256 lat. a fotografia mistrza została
wykonana w 1927 roku. Na zdjęciu widzimy chińskiego mędrca starych sztuk doskonalenia umysłu
Li Ching-Yuen. W zasadzie nie było by w tym wszystkim nic nadzwyczajnego gdyby nie to, że osobnik na zdjęciu urodził się w 1677 roku w prowincji Szechuan (choć niektóre – mniej wiarygodne - źródła mówią, że urodził się w 1736 roku). Znamy także datę jego śmierci – 6 maja 1933 roku. Miał wtedy… 256 lat !
Wiemy o nim niewiele, gdyż tacy ludzie raczej niechętnie ujawniają swoje sekrety. Zajmował się ziołami,
miał moc uzdrawiania i z tego słynął w całej prowincji. Praktykował jedną z tajemnych sztuk chińskiej
sztuki doskonalenia umysłu poprzez medytację.
Według naszych źródeł był to Nei-Kung albo jakaś jego bardzo silna odmiana, która podobno była nazywana „Wiedzą siedmiu smoków”. Mistrzowie praktykujący Nei-Kung osiągają kolejne poziomy „doskonałości”. Potrafią bez najmniejszego problemu kontaktować się z duchami, przepowiadać przyszłość
i odczytywać przeszłość, lewitować, a także przy okazji wydłużać swoje życie. Nawet teraz w Chinach żyją mistrzowie Nei-Kungu, którzy przekroczyli 200 lat i są w znakomitej kondycji fizycznej. To prawdziwe „potęgi mocy”, a ich ślady z trudem przedostają się na zachód przez chiński mur. Komuniści patrzą z nienawiścią na tego typu fenomeny, gdyż one posyłają „w diabły” ich materialistyczne wizje świata.
Postać Li Ching-Yuen była skrupulatnie badana przez Profesora Wu Chung-chieh z Uniwersytetu Chengdu. Udało mu się dotrzeć do dokumentu chińskiego rządu z 1827 roku, który składał życzenia Li Ching-Yuen z okazji… 150 rocznicy urodzin! Podobne życzenia zostały mu przesłane w 1877 roku z okazji 200 rocznicy przyjścia na świat.
Jego postacią zainteresował się korespondent New York Timesa, który napisał o nim obszerny tekst w 1928 roku. Udało mu się wtedy ustalić, że tajemniczy chiński mistrz starej sztuki „doskonalenia” był pamiętany przez wielu „starców”, którzy spotykali go jako małe dzieci. W ten sposób sława Li Ching-Yuen dotarła na zachód.
Jego życie jest owiane tajemnicą. Wiadomo, że bardzo dużo medytował w wysokich górach w całkowitej samotności. Był jednym z najwybitniejszym znawcą mocy uzdrawiającej ziół, z czego korzystała armia chińska w XIX wieku. Podobno opanował bardzo trudną sztukę panowania nad własnym oddechem. Wykonywał jakieś ćwiczenia, które miały usprawniać przepływ energii w jego organizmie. Wykonywał je codziennie. Jest to zgodne z wiedzą o sztuce Nei-Kungu, która jest w archiwum Bazy FN.
Zachowała się tylko jedna fotografia mistrza. Znamy jednak okoliczności jego śmierci. Według świadków on sam podjął decyzję o opuszczeniu ciała materialnego. Tuż przed śmiercią powiedział:
„Zrobiłem wszystko co miałem do zrobienia na tym świecie. Teraz wracam do domu.”
Po jego śmierci został sporządzony raport, a także zostały spisane relacje ludzi potwierdzających, że mistrz opanował sztukę powstrzymywania procesu starzenia. Dokumenty te zachowały się do dziś.
Autor: FN Źródło: FN
Psychokinetyczna lewitacja.
Przez wiele lat jogin Maharishi Mahesh uczył medytacji transcedentalnej (TM) na założonym przez siebie Maharishi International University. Adepci uczelni pogrążeni w medytacji potrafili unosić się w powietrzu siedząc ze skrzyżowanymi nogami. Początki były na ogół mizerne, a krótkie wzniesienie kończyło się zwykle gwałtownym upadkiem. Dopiero po wielu próbach udawało się im zawisnąć w powietrzu. Zapewniali, że tego uczucia lekkości i swobody nie da się porównać z niczym innym.
Jeśli wierzyć doniesieniom prasowym, częściowe zmniejszenie wagi ciała zaobserwowano także u amerykańskich kosmonautów, którym w trakcie treningu zasugerowano pozostawanie w stanie nieważkości. Jeśli to prawda, sugestia prawdopodobnie zaktywizowała nieświadomość, a ta wywoływała niewielki efekt antygrawitacyjny.
Zjawisko lewitacji nie dotyczy tylko ludzi. Unosić się na przekór prawom ciążenia może właściwie wszystko. Na oczach licznych świadków Daniel D. Home zademonstrował w 1863 r. lewitację leżącego na stole obrusa w jednej z komnat pałacu cesarza Napoleona III. Carlos Mirabelli był w stanie na życzenie zawieszać w powietrzu (a także przemieszczać) najróżniejsze przedmioty: książki, stoły, krzesła, itp.